WODA
O mszy słowo po słowie
Wacław Oszajca SJ
Wchodząc do kościoła zanurzamy palce w kropielnicy z wodą i znaczymy nasze głowy, serce i ramiona znakiem krzyża. Znakiem rozpoznawczym wielu chrześcijan, przypominającym, że ten znak jest dowodem osobistym każdego z nas. Warto zwrócić uwagę, jak wygląda ten znak w naszym wykonaniu. Jak wygląda ten nasz osobisty dowód? Porządnie wykonany od czoła do piersi, od jednego barku do drugiego, czy może jest jakimś tylko mechanicznym, nic nieznaczącym pomachaniem ręką. Takie brzydkie przeżegnanie się, jeśli coś znaczy, coś mówi, to tylko tyle, że albo nie uważamy na to, co robimy, albo, że tak na dobre wstydzimy się tego gestu.
Co jakiś czas stary dowód, wysłużony, czy z innego powodu zniszczony, zmieniamy na nowy. Warto więc pomyśleć nad zmianą, jeśli taka jest potrzebna, nad zmianą sposobu w jaki się żegnamy. Ten gest, znak krzyża jest przecież wyznaniem wiary. Wykonując go, wyznajemy, że kochamy Boga i ludzi „całym swoim sercem, całą swoją duszą i całym swoim umysłem” (Mt 22, 37). Podobnie ma się rzecz z przyklękaniem. Jeśli już z jakiegoś powodu, powiedzmy wieku, choroby, nie możemy porządnie uklęknąć, nie klękajmy, skłońmy głowę. Tak będzie poważniej i piękniej.
Kolejne rozdziały
O mszy słowo po słowie