ŚW. IGNACY LOYOLA
Ignacy Loyola, (hiszp.) Iñigo López de Oñaz y Loyola (1491-1556) – święty Kościoła katolickiego, duchowny, teolog, prezbiter i założyciel zakonu jezuitów. Jego dewiza: Ad maiorem Dei gloriam (Ku większej chwale Boga). Otrzymane na chrzcie imię Iñigo w późniejszych latach zmienił na Ignacy.
Św. Ignacy z Loyoli, patron jastrzębiogórskiej parafii, urodził się na dworze zamożnego feudała baskijskiego, w zamku Loyola w prowincji Guipúzcoa. Był najmłodszym z trzynaściorga dzieci, a ponieważ matka wkrótce po porodzie zmarła, wychowywała go Maria de Garín, żona kowala. Jako młody chłopiec zaczął nosić tonsurę, a tym samym wszedł do stanu duchownego. Nie przeszkodziło mu to, by zostać paziem w służbie podskarbiego królestwa Kastylii, a kiedy miał 26 lat, rozpocząć służbę w przybocznej gwardii wicekróla Nawarry.
Wzorem innych rycerzy, jak można przeczytać w licznych życiorysach świętego, „życie upływało mu na hazardowych grach i częstych pojedynkach, fascynowały go wojna i dworska sława”. Jego bohaterami, wziętymi z literatury, byli Cyd, Rycerze Okrągłego Stołu i Roland. Szukając sławy i mocnych wrażeń, uczestniczył w wielu zbrojnych i awanturniczych zajściach, z których, o dziwo, przeważnie wychodził cało. Dosłużył się honorowego tytułu gentilhombre, co w języku hiszpańskim oznacza „rycerz” albo „dżentelmen” – człowiek z klasą, wiedzą, ale i poczuciem humoru. Spędzaniu czasu na rozrywkach położyła kres wojna między Hiszpanią i Francją. W 1521 r. Ignacy wziął udział w bitwie o Pampelunę, podczas której kula armatnia zmiażdżyła mu nogę poniżej kolana. Zwykła to rzecz na wojnie, takie jej bezbożne prawo, ale nie w tym przypadku, gdyż od tego momentu rozpoczął się zupełnie nowy i nieoczekiwany etap w życiu Ignacego.
Rannego Ignacego, dzięki honorowemu zachowaniu Francuzów, przeniesiono do zamku Loyola. A ponieważ rekonwalescencja nie przebiegała pomyślnie, zażądał ponownego łamania kości. Nie mógł sobie wyobrazić, że do końca życia mógłby pozostać kaleką. On, rycerz, adorator damy serca, kompan do tańca, ale i do różańca, to wszystko miałby utracić! Oszczędźmy sobie opisu tej krwawej jatki, przez jaką przeszedł, chcąc odzyskać zdrowie. Na niewiele jednak wszystko się zdało, bo do końca życia Ignacy utykał.
Kiedy leżał w łóżku, Ignacy z nudów sięgnął po „Żywoty świętych”. Drugą jego lekturą, znalezioną na zamku, było dzieło „Vita Christi” autorstwa kartuza Ludolfa z Saksonii, który zestawił teksty wzięte z Biblii z tekstami ojców Kościoła. Ta metoda podsunęła Ignacemu pomysł napisania późniejszych „Ćwiczeń duchowych”.
Czas rekonwalescencji, jak sam wspomina w autobiografii „Opowieść pielgrzyma”, był okresem bardzo intensywnych przeżyć religijnych, pod wpływem których Ignacy postanowił porzucić karierę wojskową i żyć na wzór Franciszka z Asyżu oraz innych świętych; zapragnął też misjonarzować wśród niechrześcijan. Jak postanowił, tak zrobił. Po trzech dniach modlitwy, przed figurką Matki Bożej w benedyktyńskim opactwie w Monserrat, Ignacy dokonał samorozbrojenia. Zrzucił z siebie rycerski rynsztunek i zawiesił przed wspomnianą figurką Matki Bożej, zwaną La Moreneta, czyli Czarnulka. Odtąd to Ona stała się jedyną damą jego serca. Oddał też ubogim swoje dworskie ubranie, a sam przywdział sięgające ziemi„zgrzebne szaty”, jak piszą hagiografowie. Po czym przeniósł się do miasta Manresa, gdzie przez kilkanaście miesięcy pomieszkiwał w jaskini, dużo pościł, rozmyślał i modlił się. Swoje przeżycia spisał, co dało początek „Ćwiczeniom duchowym”. Jednak nadmierne posty i inne praktyki ascetyczne zrujnowały zdrowie Ignacego i musiał udać się do szpitala. A że nie ma tego złego, co by na dobre nie wyszło, w szpitalu poznał bliżej współtowarzyszy niedoli, zdobył ich zaufanie i przekonał się, że byli oni „jak owce nie mające pasterza”. Zaczął więc mówić im o Bogu, co sprawiło, że również inni zaczęli do niego przychodzić po porady duchowe.
W 1523 r. Ignacy, pragnąc nawracać muzułmanów na chrześcijaństwo, podjął pielgrzymkę do Ziemi Świętej. Wprawdzie dotarł do celu, ale nie znając tamtejszych uwarunkowań religijnych i politycznych, popadł w konflikt z franciszkanami i już w następnym roku znalazł się z powrotem w Hiszpanii, gdzie w wieku 31 lat rozpoczął w Barcelonie edukację, rozpoczynając, powiedzielibyśmy dzisiaj, od szkoły podstawowej. Następnie przez rok studiował filozofię na uniwersytecie w Alkali. Tam po raz pierwszy, ale nie ostatni, zainteresowała się nim inkwizycja. Jako wędrownego kaznodzieję podejrzewano go o herezję i skazano na więzienie w Salamance.
Następnie, chcąc kontynuować studia, Ignacy wyjechał do Paryża i podjął naukę w dwóch kolegiach, a potem na Sorbonie. W czasie studiów znowu wpadł w ręce inkwizycji i został skazany na publiczną chłostę. Tym razem jednak postanowił się bronić i proces wygrał – został oczyszczony z podejrzeń. Ostatni raz inkwizycja przypomniała sobie o Ignacym po wydaniu drukiem „Ćwiczeń duchowych”.
Początki zakonu Towarzystwa Jezusowego
Jeszcze podczas studiów Ignacy zaprzyjaźnił się z kilkoma studentami: Piotrem Faberem z Sabaudii, Franciszkiem Ksawerym z Nawarry, Szymonem Rodriguesem z Portugalii, Jakubem Laynezem, Alfonsem Salmeronem oraz Mikołajem Bobadillą z Kastylii. Pod wpływem Ignacego wszyscy oni – 15 sierpnia 1534 r. w kościele św. Piotra na wzgórzu Montmartre w Paryżu – złożyli śluby ubóstwa i czystości oraz zobowiązali się, że po uzyskaniu święceń prezbiteratu wyjadą do Palestyny nawracać muzułmanów, a gdyby to się nie udało, mieli oddać się do dyspozycji papieża. Tak też się stało – z powodu wojny z Turcją tam nie dotarli. Ignacy z Faberem udali się więc do papieża Pawła III i otrzymali akceptację swoich planów służenia papieżowi w jego posłudze Kościołowi.
W 1537 r. w Wenecji ta grupa przyjaciół otrzymała święcenia prezbiteratu i rozpoczęła pracę duszpasterską w Królestwie Wenecji, określając się Kompanią Jezusa – „Przyjaciółmi w Panu”. W 1540 r. papież Paweł III ogłosił tę grupę zakonem o nazwie Towarzystwo Jezusowe. W następnym roku Ignacy, pomimo jego oporu, został wybrany przełożonym nowego zakonu. Umarł w Rzymie 31 lipca 1556 r. W tym czasie Towarzystwo Jezusowe liczyło ok. 1000 członków i miało 100 domów zakonnych w 10 prowincjach.
* * *
Zdarzyło się, że Ignacy, odpowiadając na pytanie studentów o najlepszy sposób modlitwy, odpowiedział im tak: „ze względu na cel studiów scholastycy nie mogą oddawać się długim rozmyślaniom. (…) Mogą jednak ćwiczyć się w szukaniu obecności naszego Pana we wszystkich rzeczach, jak np. w rozmowie, chodzeniu, patrzeniu, smakowaniu, słuchaniu, myśleniu oraz we wszystkich czynnościach; albowiem prawdą jest, że Jego Boski majestat znajduje się w każdej rzeczy przez swoją wszechobecność, potęgę i istotę”. Dzisiaj, Ignacy zapytany przez współczesnego, zabieganego człowieka o najlepszy sposób modlenia się, odpowiedziałby tak samo: „Szukaj i znajduj Boga we wszystkim”, „w każdej sytuacji, także w twoim tu i teraz”.
Oprac. Wacław Oszajca SJ
Obraz w naszym kościele